Symbol modowej demokracji, czyli krótka historia jeansu!
Robotnicy i głowy państwa, dzieciaki i seniorzy, europejskie księżniczki i mieszkańcy małych, amazońskich wiosek – wszyscy noszą jeansy.
Żaden inny materiał nie zdobył tak wielkiej sławy na całym świecie. Kochają go zarówno najwięksi projektanci, jak i producenci popularnej, taniej odzieży.
Ubrania z jeansu za kilkadziesiąt złotych znajdują się w ofercie popularnych sieciówek, za to w ekskluzywnych butikach znajdziemy modele za kilka tysięcy złotych.
Jak to się stało, że ponad wszelkimi podziałami jeans podbił gusta przedstawicieli wszelkich zawodów i grup społecznych na wszystkich kontynentach? Okazuje się, że ten niezwykły materiał każdego zachwycił zupełnie czymś innym…
Najnowsza historia jeansu, a właściwie jeansów, liczy sobie zaledwie 163 lata. Za początek ich światowej kariery uznaje się bowiem datę założenia przez Levi Straussa pierwszej fabryki w 1853 roku.
Choć w połowie XIX wieku zaczął się jeansowy boom, wcześniejsze historia tego materiału jest równie fascynująca, co modowe szaleństwo, które nastąpiło później.
Zacznijmy więc od początku…
Choć popularność jeansów rozlała się po świecie za sprawą USA, materiał nie pochodzi z Ameryki. Narodził się w Europie i to dwa razy.
Pierwsze narodziny miały miejsce w średniowieczu, a dokładniej w XII-wiecznej Francji. Nazwa pochodzi od francuskiej nazwy Genui – miasta, w którym wytwarzano lekki wełniany materiał – Genes. Uniwersalna i trwała tkanina zyskała szerszą popularność i do końca okresu średniowiecza była najpopularniejszym materiałem eksportowanym do Anglii.
Zdetronizował go dopiero… denim. Ta szlachetniejsza, wygodniejsza i cięższa tkanina także powstała we Francji, w mieście Nimes. Nazwa materiału oznaczała więc po prostu – z Nime (De Nimes). Choć denim, produkowany z wełny i jedwabiu, szybko zdetronizował jeans, pierwotna nazwa okazała się trwalsza i choć dziś obu określeń używa się wymiennie, to termin jeans był i jest znacznie bardziej popularny!
Oryginalny, szlachetny denim sporo kosztował, nie mógłby więc podbić świata. Co innego jego tańsza wersja… Ta urodziła się już w południowych stanach Ameryki, gdzie wytwarzano jeans z łatwo dostępnej, niedrogiej bawełny. Dzięki obecnym na południu stanów plantacjom, Amerykanie mogli uniezależnić się od Europy i sami tworzyć niedrogą wersję wytrzymałego materiału. A był im bardzo potrzebny. Mocne, odporne na otarcia, niemal niezniszczalne spodnie były idealnym rozwiązaniem dla mieszkańców południowych i zachodnich krańców Ameryki. W XIX w. nosili je górnicy, poszukiwacze złota, kowboje, marynarze…
Wieść niesie, że pierwszym, który dostrzegł potencjał nowego materiału był właśnie Strauss, który kupił denimowe płótno przeznaczone na namioty, zabarwił je na indygo i zaczął szyć z niego spodnie dla zdobywców Dzikiego Zachodu.
Jego spodnie były wygodne, mocne i przede wszystkim tanie. Ostatniego szlifu nadał im Jacob Davis, który wymyślił miedziane nity, mające dodatkowo wzmocnić spodnie w miejscach, gdzie były szczególnie narażone na rozdarcia.
Dzięki współpracy tych dwóch panów powstały jeansy, jakie znamy dziś – z podwójnym szwem, nitami i pomarańczową nitką, kontrastującą z ciemnoniebieskim kolorem materiału.
Pierwszy krok został zrobiony – jeans, a raczej denim zyskiwał coraz większą grupę zwolenników. Jednak prawdziwe szaleństwo wybuchło kilkadziesiąt lat później, za sprawą kultury masowej. Przyczyniły się do tego ówczesne gwiazdy – John Wayn, Gary Cooper czy Henry Fonda, wcielający się w role twardzieli z westernów – oczywiście w denimowych spodniach.
Gdy jeans podbił już męski świat, pomyślano też o bardziej zmysłowych modelach dla pań. Przeszło 30 lat po stworzeniu kultowego do dziś modelu Levi’s 501 (1905 rok), powstały pierwsze jeansy dla pań. W latach 50 i 60 najlepszą reklamę robiły im seksowne gwiazdy jak Brigitte Bardot i Marylin Monroe, które nosiły je zarówno w filmach, jak i życiu prywatnym, nie tracąc przy tym nic z kobiecej zmysłowości.
W pierwszych dekadach XX wieku popularne za oceanem spodnie, w Europie, skąd przecież pochodził denim, były prawdziwą rzadkością. Można je było kupić przede wszystkim od amerykańskich marynarzy i stacjonujących w Niemczech czy Francji żołnierzy. Dopiero w połowie stulecia na europejski rynek weszły Wranglery, Levi’sy czy Lee.
W tym samym czasie, za sprawą „dzieci kwiatów”, jeansy stały się symbolem wolności i buntu. Za pojawianie się w nich na lekcjach, można było zostać wyrzuconym ze szkoły. To jednak nie przysporzyło im wrogów. Wprost przeciwnie, stały się jeszcze bardziej pożądane i zyskały zupełnie nowe oblicze.
Rozszerzane nogawki, rozmaite kolory, hafty na kieszeniach i nogawkach… Z zarezerwowanego wyłącznie dla spodni materiału, zaczęto też szyć inne elementy garderoby – koszule, kurtki, a nawet sukienki.
Jeansowe szaleństwo opanowało wszystkie zakątki globu i trwało nieprzerwanie do lat 90. Choć na przełomie wieków popularność tego niesamowitego materiału trochę spadła, dziś znów króluje zarówno na ulicach, jak i największych wybiegach świata.
I trudno sobie wyobrazić, by kiedyś miało się to zmienić.