Fotografka Edyta Sokół o sesji stylizowanej i pomysłach na fajne zdjęcia


Edyta Sokół-ukończyła pedagogikę na Uniwersytecie w Białymstoku. Przez wiele lat pracowała jako policjantka w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Białymstoku jako specjalistka ds. przeciwdziałania patologiom społecznym oraz biegła policyjnego Laboratorium Kryminalistycznego. Obecnie prowadzi studio fotograficzne Edyta Sokół Studio Art. Od kilku lat projektuje i wykonuje kostiumy, kapelusze, rekwizyty i nietypowe stylizacje, pozuje i fotografuje.
– Jak to się wszystko zaczęło? Pomysły na sesje zdjęciowe
– Kilka ładnych lat temu mój syn poprosił mnie o wyjazd na festiwal fantastyki do Poznania. Pojechaliśmy tam razem i spędziliśmy trzy cudowne dni. Pierwszy raz na żywo zobaczyłam wtedy kobiety chodzące w stylizowanych sukniach, w gorsetach. Byli to ludzie bardzo otwarci, pozwalali się fotografować, czasem dawali do ręki rekwizyty. To było bardzo urocze i na tyle magiczne, że wracając do domu postanowiliśmy, że na następny festiwal pojedziemy już we własnych strojach. Tak też zrobiliśmy. Powstały stroje z uniwersum Andrzeja Sapkowskiego: Yennefer, Gerald i Ciri. Mieliśmy też małe show, ponieważ jak tylko weszliśmy na teren targów, od razu zaczęły się wywiady. Było to bardzo nobilitujące dla moich dzieci.
Przez dwa lata prowadziliśmy też na festiwalu fantastyki prelekcje i warsztaty dotyczące cosplay’u, a dokładnie rodzinnego wykonywania kostiumów. Moje dzieci miały wtedy pierwszą „przecierkę” przed publicznością. Opowiadały o tym jak same tworzyły swoje kostiumy. Bardzo mile to wspominam. Od pierwszego „Pyrkonu” zaczęłam wykorzystywać stroje, które powstawały i już wtedy uczyłam się robić zdjęcia. Modelami były moje dzieci. Pamiętam, że brałam udział wtedy w pierwszym kursie fotograficznym w Podlaskiej Akademii Fotografii i przynosiłam na zajęcia sporo zdjęć, które robiłam w domu, w kuchni. Wykładowca śmiał się mówiąc „Zawyżasz poziom grupy”. A ja po prostu mogłam przebierać w zdjęciach, bo miałam w domu modeli w postaci swoich dzieci.
– Czy ta wspólna pasja jeszcze bardziej zbliżyła Cię do swoich dzieci?
– Myślę, że ta pasja umożliwiła nam wspólne spędzanie czasu. Nie pojawiła się taka luka w okresie dojrzewania, gdzie dzieciaki przestałyby mieć ze mną kontakt. Mamy go dlatego, że mamy swój własny świat. Wiem, że dla nich jestem specyficzną mamą, ponieważ mogą ze mną rozmawiać o wszystkich książkach czy filmach, które sami teraz oglądają. Tak sobie myślę, że takie dzielenie pasji jest bardzo istotne. Mam jednak pełną świadomość, że zarówno dla nich jak i dla mnie jest to bardzo rozwijające. Bez nich wiele rzeczy bym nie stworzyła.
– Jaki jest przepis na fajne zdjęcie?
– Przepisem jest przede wszystkim pomysł. Fajne zdjęcie może wyjść spontanicznie, kiedy coś czujemy – czy to jest jakaś energia, miejsce, czy światło – wtedy możemy zrobić piękne zdjęcia ludzi. Natomiast jeśli nie ma takiej okoliczności, to wtedy przepisem jest pomysł. Widząc jakąś osobę, widzimy ją w określonej roli. Patrząc na kogoś, myślę od razu, w jakim kostiumie bym go widziała, a jeśli już mam kostium, to zastanawiam się, czy zdjęcia powinny być plenerze, w studio, z jakim tłem i rekwizytami. Co ciekawe pomysły na fajne zdjęcia działają w dwie strony, również na osobę, która będzie fotografowana. Ona się cieszy, że bierze udział w przygodzie.
Często jest to pierwsza przygoda tego typu. Jeżeli jest osobą otwartą, to ta przygoda zostanie z nią na zawsze. Jest dla mnie bardzo ważne, żeby zdjęcia, które powstają podobały się przede wszystkim osobie, która na nich jest. To ona ma zobaczyć siebie w zupełnie innej odsłonie. I czasem jest tak, że nie zdaje sobie sprawy z unikatowości danego ujęcia, a dla danej osoby, jest ono czymś niezwykłym – być może po raz pierwszy w życiu ta osoba na zdjęciu się uśmiechnęła. A ja o tym nie wiem.
– A czy są odważni, którzy chcą abyś zrobiła im stylizowane sesje ślubne?
Do tej pory nie zdarzyło mi się jeszcze, aby wykonać stylizowaną sesję ślubną. Mam jednak dla osób odważnych takowe stylizacje przygotowane. Uwielbiam styl steampunkowy, uważam, że jest on fajnym wypośrodkowaniem pomiędzy surowym, konserwatywnym stylem wiktoriańskim, a szalonym, zwariowanym stylem futurystycznym.
To, co też obserwuje w swojej pracy, to taki trend robienia czegoś „dla siebie”. Przychodzą osoby, które mówią, że postanowiły zrobić sobie prezent. I chcą mieć swoją sesję zdjęciową. Ale inną, nietypową.
– Czy zgłaszają się rodzice na rodzinne sesje zdjęciowe?
– Tak, zdecydowanie. Jest w tym takie ciekawe zjawisko. Młodzież bardzo rzadko chce się fotografować ze swoimi rodzicami, a wielu rodziców z kolei w dobie dostępu do dzisiejszych smartfonów ma tendencje to robienia swoim dzieciom bardzo wielu zdjęć. Te dzieci często są tak zmęczone tym wiecznym pstrykaniem przy obiadach, w parku, czy na spotkaniach, że nie chcą potem się fotografować. I kiedy dzwonią do mnie rodzice, to od razu uprzedzają, że dziecko nie będzie chciało zdjęć. Ja wtedy odpowiadam, żeby przyszli do mnie na przymiarkę – razem. I taką przymiarkę zaczynam od dzieci. Rozmawiam z nimi, pytam czego by chciały i nagle okazuje się, że te zbuntowane nastolatki po założeniu kostiumów w ogóle nie chcą ich zdjąć. Wciąż sobie nie życzą, aby rodzice ich fotografowali telefonami, ale same sobie stoją i pstrykają selfie.
Co jeszcze ciekawsze, w kostiumie dziecko nie ma problemów, żeby pozować z rodzicami. Ono jest już w jakiejś historyjce. Młodzież lubi odważne stylizacje. Dziewczyny przebierają się w wiktoriańskie stroje, a wśród chłopaków dostrzegam pęd do silniejszych, militarnych stylizacji lub cyberpunkowych. Sama mam młodzież w zbliżonym wieku, więc jestem na bieżąco.
– Porozmawiajmy teraz o terapeutycznej roli zdjęć, bo w twojej pracy ma to wielkie znaczenie. Na czym to polega?
– Moja przyjaciółka poprosiła mnie kiedyś o zrobienie zdjęć do publikacji w internecie. Wtedy w ogóle nie robiłam zdjęć ludziom, tylko i wyłącznie fotografowałam przyrodę. Bardzo się bałam zrobić jej te zdjęcia, ale jednak podjęłam się wyzwania. Fotografie nie były kiepskie, choć i tak nie byłam z nich zadowolona. Moja przyjaciółka była spięta i to spięcie było widać, a ja z kolei byłam zdenerwowana, bo czułam się niekompetentna. Obejrzałam te zdjęcia i czułam w nich jej i swoje napięcie. Zaproponowałam jej drugą sesję. Ale już inną. Sesję stylizowaną. Miałam już kilka kostiumów, ona też przywiozła swoje rekwizyty.
Zabrałam swojego syna, który robił nam zdjęcia, a potem sama wzięłam aparat i robiłyśmy sobie zdjęcia na zmianę. Owoce z tej sesji mam do tej pory i bardzo lubię na nie patrzeć. Wtedy też zdałam sobie sprawę z tego, jaki komfort poczułyśmy będąc w kostiumach. Kostium nas zmienił i mogłyśmy się albo zakryć, albo odkryć to, co chciałyśmy. Sesja nie była trudem, a jedynie samą przyjemnością.
– Czyli kostium wyzwala człowieka…
-… kostium pozwala człowiekowi odkryć coś w sobie i poczuć się z tym dobrze. Być kimś innym
albo być sobą, ale w zupełnie innej odsłonie. Po tej sesji zaproponowałyśmy sesję naszej koleżance, która się nigdy nie fotografowała z powodu wielu kompleksów, które miała. Było to bardzo spontaniczne, bo siedziałyśmy wtedy przy kawie w lokalu, który bardzo nam się podobał. Podeszłam do właściciela i zapytałam, czy nie użyczył by nam miejsca na sesję hobbystyczną. Powiedziałam, że będziemy w przebraniach steampunkowych. Odpowiedział, że jak najbardziej. Wtedy zrobiłyśmy wspólną sesję naszej koleżance. Ona chyba przez dwa lata nie publikowała tych zdjęć, ale po dwóch latach dostałam od niej zwrotkę, że już jest gotowa i pozwala opublikować zdjęcia z tej sesji…
–Opublikowałaś zdjęcia z tej sesji?
– Nie opublikowałam tych zdjęć do tej pory. One były dla niej. To miało być coś, co miało popracować i zrobić swoją robotę. I tak też się stało. Ona obecnie publikuje zdjęcia ze wszystkich wakacji, wycieczek, na które jeździ. I publikuje siebie taką jaka jest. Nie krępuje się ani trochę. Jest dalej tą samą kobietą, którą była. Po prostu zaakceptowała siebie. Zaczęła patrzeć na siebie z przyjemnością. I to jest ten aspekt terapeutyczny, który bardzo silnie czuje podczas sesji. Nawet kiedy nie rozmawiam z osobą, którą fotografuję, to widzę co się w niej dzieje, co pracuje. We mnie to także pracuje już od kilku lat, ponieważ sama pozuje i pamiętam doskonale swoje początki.
Pamiętam, kiedy pierwszy raz stanęłam przed obiektywem na własną prośbę. Mam kolegę, który fotografował przez wiele lat, przyjechał, ja miałam już swój pierwszy przygotowany kostium i poprosiłam, żeby zrobił mi zdjęcia. To była dla mnie trudna chwila, ponieważ przygotowałam sobie kostium z gorsetem. Gorset odsłaniał ramiona i trochę dekoltu. Pierwszy raz w życiu czułam się tak roznegliżowana. Lata pracy w mundurze zrobiły swoje. Byłam w policji zapięta pod szyję. A tu musiałam, ale też chciałam pokazać element swojej własnej kobiecości. I to zrobiłam
Foto: Edyta Sokół Studio Art. Portret Edyty Sokół wykonany przez Red Studio Marcin Toczyłowski