Afirmacja życia i uwalnianie emocji – wywiad z Agnieszką Siemianów-Szkarłat i jej mężem Krzysztofem


Afirmacja życia i uwalnianie emocji – po co to robić, jak zacząć i czy to w ogóle działa? Na te inne pytanie odpowiada Agnieszka Siemianów-Szkarłat wraz z mężem. Przeczytajcie, a przekonacie się, że bycie szczęśliwym wcale nie jest takie trudne.
Wytłumaczcie: czym jest afirmacja życia i jak to działa?
Agnieszka Siemianów-Szkarłat (ASS): Wyobraźmy sobie ogród, który jest naszym umysłem. W tym ogrodzie jest pełno głazów czyli zablokowanych emocji. Do tego ogrodu rzucamy ziarenko afirmacji czyli pozytywnych wyobrażeń. To ziarenko może wykiełkować, ale tylko wtedy, kiedy pousuwamy z naszego ogrodu te przysłowiowe głazy.
Krzysztof Szkarłat (KS): Przykładowo – ktoś chce zarabiać dużo pieniędzy. Afirmacja polega na tym, że wyobrażasz sobie, że jesteś bogaty, przywołujesz uczucie jakbyś już był w tym stanie. To jest z pewnością bardzo przyjemne, ale jeżeli ktoś ma w sobie dużo lęku, poczucia winy, to wtedy to nie będzie działać zbyt szybko. Afirmowanie działa, natomiast realizacja będzie trwała znacznie dłużej dopóki masz tłumione emocje w podświadomej części umysłu. Będzie ona działać znacznie szybciej, kiedy te emocje świadomie uwolnisz. Wtedy nasz umysł jest znaczenie spokojniejszy, jest w nim więcej radości i wdzięczności. Wtedy też zdecydowanie sprawniej można zrealizować wyobrażenie poprzez działanie gdyż mamy znacznie więcej energii w stanie np. spokoju czy akceptacji niż w stanie lęku czy złości.
ASS: Emocje blokujemy wtedy, kiedy od nich uciekamy. Jak na przykład złość. Mamy w sobie „wgrany” taki program społeczny, że nie powinienem/ nie powinnam się złościć. Z tej jednej zablokowanej emocji generują się tysiące myśli ze złością związanych. Wtedy bardzo trudno człowiekowi stworzyć piękne życie, kiedy wokół się kłębi tyle negatywnych myśli. My zajmujemy się uwalnianiem emocji, które często przecież są przyczyną depresji, nałogów czy choćby dyskomfortu.
Czyli uwalnianie negatywnych emocji wiążę się nierozerwalnie z akceptacją samego siebie? Bez tego nie możemy iść dalej?
KS: Dokładnie. Musisz zaakceptować to, co czujesz. Mamy w sobie takie przekonania, że nienawiść, którą do kogoś czujemy jest w nas usprawiedliwiona, bo np. ktoś nas potraktował kiedyś nieładnie. Ale zachowanie tej osoby wynikało z tego, że nie potrafiła inaczej. Podam przykład: nienawidzę ojca ponieważ mnie bił, kiedy byłem mały. My wtedy usprawiedliwiamy tę nienawiść mówiąc „Ja nie odpuszczę ojcu, bo on mnie tak traktował”. A my wtedy pytamy „Pomaga ci ta nienawiść, zmieni ona przeszłość?”… „No właśnie”. Nie zmieni przeszłości, ale wpływa nieustannie na to jak się czujesz tu i teraz.
ASS: Kiedy ludzie trzymają w sobie urazy czy nienawiść to szkodzą samemu sobie. Ale jednocześnie wierzą, że to zaszkodzi tej osobie do której tę urazę czują. To jest tak jak picie trucizny z przekonaniem, że zaszkodzi komuś innemu. Dlatego my bardzo często na naszych sesjach mówimy, że trzeba wziąć odpowiedzialność za to, że samemu jest się przyczyną i skutkiem wszystkiego czego doświadczamy w życiu. Mając w sobie złość, przyciągam sytuacje w świecie zewnętrznym oraz np. ludzi którzy mnie irytują…
KS: … Dowodem na to co mówi Agnieszka jest to, że jeżeli popatrzysz na ludzi pełnych złości i nienawiści to oni zazwyczaj nie będą przebywać w otoczeniu osób, które są pełne spokoju, akceptacji, współczucia czy wybaczenia, dlatego, że będą się wzajemnie wykluczać energetycznie. Osoba pełna złości i nienawiści będzie przyciągać do siebie inne osoby pełne złości i nienawiści.
ASS: … Dokładnie tak. Mamy tendencje do szukania kozła ofiarnego w świecie zewnętrznym: „Wyrzucili mnie z pracy – mój szef jest okropny” – to nie jest prawda. Świat zewnętrzny nie wpływa na to jak my się czujemy (oczywiście mamy wrażenie odwrotne dopóki nie weźmiemy odpowiedzialności za swoje wnętrze), tylko my się czujemy tak ponieważ mamy w sobie zablokowane energie (emocje), a w świecie zewnętrznym to się nam manifestuje. To tak działa.
Wszystko więc zależy od naszej percepcji, od tego jak to my widzimy świat…
ASS: Zdarza się, że osoby, które przychodzą do nas sesję mówią nam: „Chciałabym być szczęśliwa w małżeństwie i popracować nad moim mężem, bo on się złości”. A my mówimy, „Nie możesz zmienić świata zewnętrznego, popracuj jednak nad sobą. Jeżeli zmieniasz swoje reakcje emocjonalne na to, co robi mąż, to może mieć to wpływ na to, że on, twój mąż też się zmieni. Gdy my się zmieniamy, pracując nad sobą i dyscyplinując umysł – wtedy czujemy się coraz lepiej. Kiedy to się dzieje to, często zdarza się że nasze otoczenie też na to odpowie.
Jakbyście mogli w prostych słowach powiedzieć jak odzyskać radość życia?
KS: Żeby odzyskać radość życia, musisz uwolnić i odpuścić ze swojego umysłu wszystko co radością nie jest: wstyd, poczucie, strach, itd. Wtedy pozostanie tylko radość, nie trzeba już jej generować…
ASS: … Możesz szukać radości w świecie zewnętrznym marząc o tym, że wreszcie będziesz szczęśliwa czy szczęśliwy kiedy kupisz luksusowy samochód – wcale tak nie będzie. Jeżeli nosisz w sobie negatywne emocje, to świat zewnętrzny nie da ci radości. To wszystko wypływa z naszego wnętrza.
To podpowiedzcie jeszcze jak poradzić sobie z jesienną chandrą?
KS: Wszystko w życiu dzieje się w pewnych cyklach. Człowiek się rodzi, jest dzieckiem, przeżywa okres młodzieńczy, dorosłość, starzeje się, a na końcu jest jego kres. To jest cykl. Podobnie jest z porami roku.
Nadchodzi jesień, która rządzi się swoimi prawami, potem zima, a następnie wiosna i lato. Jeżeli więc ktoś mówi „jesienna chandra” to znaczy, że ma takie uwarunkowanie: jesień oznacza szarość i smutek. A inne osoby z kolei pomyślą „Wow jesień. Kolorowe liście, spacery itd.”.
ASS: Jeżeli ktoś ma w sobie dużo smutku, to w każdej porze roku znajdzie coś co mu się nie podoba. A jeżeli mamy w środku radość, to będziemy ją czerpać 365 dni w roku.
KS: Wiele osób uzależnia swoje zachowanie od tego, co dzieje się na zewnątrz: pogoda się zmienia to moje samopoczucie się zmienia, żona się zachowuje inaczej niż bym chciał więc się denerwuję itd. Wychodzi więc na to, że na zewnątrz musi się wszystko ułożyć tak jak ja chcę (a każdy chce czegoś innego) i wtedy z pewnością będę się dobrze czuł. Innymi słowy oddajemy moc na zewnątrz – to nie ja decyduje o tym jak się czuje, tylko on, ona czy dana sytuacja…
… Czyli ten pierwszy krok do lepszego ja zależy właśnie od nas samych
KS: Zdecydowanie tak. Ani podczas sesji, ani podczas warsztatów my nie wykonujemy za kogoś pracy. Żeby usunąć jakieś przekonanie, trzeba samemu sporo popracować, zdyscyplinować umysł. Nikt porządku w naszym wnętrzu za nas nie zrobi.
ASS: Poprzez zdyscyplinowanie naszego umysłu codzienną pracą, my przejmujemy nad nim kontrolę. Kapitan wraca za stery. I to jest najważniejsze.
Zdjęcia: Marta Bressa